Józef Tomczyszyn (1920 -1991):
Pamiętnik wywiezionego na roboty do Niemiec
część 9
styczeń - marzec 1945
1945
Styczeń
2-I-1945
W Imię Boże.
Rozpoczynamy ten rok nowy. Rok tułaczki po obczyźnie i różnych dolegliwości.
Daj Boże żeby ten Rok 1945 był rokiem zakończenia tej burzy światowej, a był już rokiem spokojnego życia.
12-I-1945
Na Schifweiler skończyliśmy już całkiem, porozbijaliśmy fundamenty i narzędzia odwieźliśmy na Kohwald.
13-I-1945
Pracowałem na warsztacie na szachcie.
20-I-1945
Dostałem pakuneczek od Diłaj Marii nadany 27.XI.44 i list nadany 9.I
25-I-1945
Zima ostra, podobnie jak u nas, mrozy i zawieje.
Jak tu przeżyć ten czas, wikt kiepski, chleba mało i palenia nie ma.
Luty
10-II-1945
Blisko pół miesiąca dobiega, tak jak i poprzednio przeszły.
Śnieg stopił się i codziennie deszcze padają, czasem jest nawet dość ciepło.
Trzy dni pracowałem przy składaniu szyn zwrotnicowych.
Niemiec z którym pracuję przynosi mi codziennie kromkę chleba, za co dałem mu już 100 marek.
Aparacik do otwierania puszek z konserw
Grubość blachy 3 mm
Grubość kółka 2mm
Zgięcia 90%
Dziury na nóż i kółka 5mm
Masa z której jest wykonany dysk sprzęgła nazywa się "Ferod"
opis i cztery odręczne rysuneczki
17-II-1945
Pracy nie ma końca, ni niedzieli ni święta.
Wikt kiepski, chleba mało, palenia nie ma.
Mój Niemiec jeszcze mi przynosi codziennie kromkę.
Może Bóg da, że ta wojna skończy się tego lata.
Na dworze ciepło, dziś było 10 stopni wyżej zera.
Klimat tutaj całkiem odmienny od naszego.
21-II-1945
Ciepło i słoneczna pogoda.
Myśliwcy angielskie bombardują i obstrzeliwują transporty z karabinów maszynowych bez przerwy, jak w dzień tak i wnocy.
Front około 30 km i nie posuwa się, a nam przyjdzie z głodu ginąć.
Wikt pogorszył się strasznie. Kartofli nie ma wcale, zupę obiadową można do flaszki zlewać, głód zaczyna się w całej pełni.
22-II-1945
Wypłatę dostałem za styczeń 110 marek, to kupiłby za to jeden bochenek chleba albo 7 listków tytoniu.
28-II-1945
Luty kończy się, na dworze ciepło, zaczyna się wiosna, najweselsza pora roku, a dla nas zawsze smutno, żadnej zmiany nie ma
Wikt czem raz gorszy, na kolację pół litry zupy i to takiej, że łyżki nie trza tylko pijemy.
Marzec
4-III-1945
Krążą pogłoski, że nasz lagr będą w tych dniach ewakuować, bo front czem raz przybliża się.
5-III-1945
Drugą niedzielę z rzędu mam wolną od pracy.
11-III-1945
Dzisiejszą niedzielę pracowałem.
Nastają czem raz gorsze czasy, jeść się nie chce, obiad czy kolację można wypić, bochenek chleba kosztuje 150 marek.
Żyć się nie chce.
W czasie ataków lotniczych do schronu nawet nie uciekam, bo to życie stało się tylko cierpieniem, a wesołej chwili nie ma.
Brzezicki, ten znowu ma taki strach przed samolotami, że całe dnie w schronie przesiaduje, a ja jemu przynoszę śniadanie, obiad i kolację.
18-III-1945
Front całkiem przybliżył się.
Z lagru ewakuowali nas o 12 godz. w nocy.
19-III-1945
Zaprowadzili nas pod Kusel, przejścia już nie było, przespaliśmy noc w lesie.
20-III-1945
Wracamy z powrotem w kierunku skąd przyszliśmy.
Zobaczyliśmy pierwszych Amerykanów o godz. 11 rano.
Idziemy w kierunku na St. Wendel.
Noc przespaliśmy w garażu
21-III-1945
Idziemy dalej na St. Wendel i na Othweiler, w kierunku naszych lagrów.
Ze mną jest Zwoliński i Michał Krzywy, a Skiba i Gerc zostali w Wiebelskirchen jeszcze jak szliśmy tam, a Brzezicki i Bielecki to z lagru nie wychodzili wcale.
Przenocowaliśmy w Tarhteie i idziemy do zbornego punktu w St. Wendel.
22-III-1945
Doszliśmy do St. Wendel.
Z prowiantem koło mnie nie jest, mam jeszcze chleb zamieniony u baora za mydło trochu sucharów.
Przenocowaliśmy w lagru.
23-III-1945
Oczekujemy na auta które mają nas odwieźć w kierunku Francji.
O godz. 8-ej rano zajechaliśmy autem do Lebach.
Tutaj każda narodowość jest już oddzielona.
Przeprowadzili rejestrację, dostałem Nr Rej. F.01164891.
24-III-1945
Zakwaterowaliśmy w koszarach.
Nie robimy na razie nic, i nic nie wiemy co będzie dalej.
Czy zabiorą do wojska?
Jest z nami polski pułkownik.
Na razie nic nie unormowane, z wiktem jeszcze jest źle.
25-III-1945
Dzisiaj niedziela, mieliśmy wspólną modlitwę i pułkownik miał pogadankę.
Spisują tych co służyli przy wojsku i brali czynny udział w wojnie w 1939 r. i spisują ochotników do armii polskich
26-III-1945
Siedzimy w okopie, nic nie robimy, ale i jeść nie ma co, jedna konserwa na 10 ludzi i parę sucharów, i raz na dzień zupy.
28-III-1945
Spotkałem tu w naszym obozie Dębickiego Franciszka z Załoziec.
30-III-1945
Wielki Piątek.
Lagier zawsze lagrem, smutno i ani do kościoła pójść bo policja nie wypuszcza z lagru, czuć wszędzie ciężką rękę.
31-III-1945
Wielka Sobota.
Żadnych przygotowań do Świąt.
Głodni jesteśmy.
Co tam Rodzina w domu porabia, jak oni będą świętkować te święta?
Jak byłem w domu to Wielkanoc zawsze była dla mnie najweselszy dzień w roku.