[źródło: Jan Bara: Wspomnienia nauczyciela z Hnidawy. Fragmenty maszynopisu, udostępnione administratorom strony „Olejów na Podolu”.]
Dnia 28 kwietnia w przejmujący chłodem dzień Hitler przemawia w Berlinie, podnosi głos, ryczy w charkocie grozy aż dreszcz przejmuje. Wypowiada pakt nieagresji z 1934 roku, który jest już zbyteczny, domaga się Gdańska i Pomorza. Dnia 5 V 1939 minister Józef Beck składa stanowcze "Nie". Odtąd Hitler właściciel Niemców gorączkowo przygotowuje się do wojny z resztą Europy, wmawiając w narody, że tu chodzi tylko o lokalny spór o niemiecki Gdańsk, bo jak osobiście słyszałem 28 IV 1939 - Hitler mówił: "Gdańsk nigdy polskim nie będzie!" W marcu 39 Stalin ofiaruje Hitlerowi współpracę, porozumienie. W latach ubiegłych Hitler ogłaszał że walczyć będzie o zdobycie przestrzeni życiowej dla Niemców na Wschodzie po zniszczeniu komunizmu. Nagle Hitler zrozumiał i zaczęły się potajemne pertraktacje niemiecko-sowieckie. Stalin od lat dążył do rozpalenia wojny w Europie miedzy mocarstwami zachodnimi. Kończą się niezapomniane dni pokoju, lata Polski niepodległej. Przychodzi koniec niepodległości - koniec milionom ludzi - do głosu i władzy przychodzą dwie apokaliptyczne Bestie.
Nagle spada jak grom z pogodnego nieba wiadomość przez radio, że dwie wysokie strony Niemcy hitlerowskie i Sowiety dotąd pozowane jak ogień i woda, zawarły pakt nieagresji na 20 lat. To znaczy Stalin zerwawszy nudne pertraktacje w sprawie pokoju z Anglią stanął po stronie Hitlera i popychał szaleńca do wojny. Ludzie już byli pewni, czy Sowiety będą starały się skorzystać z nieuchronnej wojny.
Ogłoszono mobilizację roczników w Polsce, rezerwiści wyjechali, gorączka obrony jednoczy naród. Nikt nie wspomni o możliwości klęski, wierzy się w przyrzeczenia sojuszników. Tylko Michał Olender z Folwarku głosi, że szkoda marzyć, bo Anglicy to Żydzi, tylko bez pejsów i nic nam nie pomogą. Nie wiedzieliśmy, że zbrodniarze zamiast królów na stolicach państw podzielili się w Moskwie państwami, narodami bez ich zgody, bez ich wiedzy i podpisami na aktach zbrodni, z zimną krwią podpisali start do największej rzezi narodów i zniszczeń na skalę dotąd nie spotykaną, niewyobrażalną. Upraszczając dociekania przyczyn wybuchu II wojny światowej dochodzę do konkluzji, że Hitlera sprowokowała do wojny słabość militarna i rozbrojenie duchowe Anglii, Francji, neutralność i pomoc obiecana Hitlerowi przez Stalina, osamotnienie Polski i już klasyczne zaproszenie do agresji. Całkiem zapomniano o rzymskiej maksymie "Jeśli chcesz pokoju gotuj wojnę - Biada zwyciężonym!
Dnia 1 września jakiś samolot wzniósł się zza lasu trościanieckiego, pewnie osiadł na polu, wyrzucił desant i poleciał w kierunku Słowacji. Pojechałem do Załoziec po pobory, ostatnie już w Hnidawej i wiedziałem o napadzie Hitlera bez wypowiedzenia wojny. Drogą w Hnidawej szła Zofia Kowal i płakała. Radio bez przerwy w umówiony sposób zapowiadano o miejscach ciągu samolotów napastnika na Polskę. Po kilku dniach kiedy słyszeliśmy "Westerplatte wciąż się broni" radiostacja warszawska zamilkła zbombardowana. Przekręciłem gałkę mego odbiornika i wyraźnie słyszałem spikera radia Kijów. Dwukrotnie to radio głosiło że polscy lotnicy dokonują prowokacyjnych nalotów na terytorium sowieckie, obrona własna strąciła oba samoloty, lotników pojmano, był jakiś Henryk.
Sołtys ostatni z rodu przywiózł z gminy zarządzenie nakazu trzykrotnego zwiększenia liczebności wart nocnych, bo na nasze ziemie przez granice przechodzą ze wschodu coraz liczniejsze bandy dywersyjne we wrogich zamiarach. Radio Kijów podaje komunikaty Oberkomando der Wehrmacht o postępach w agresji niemieckiej i o zajmowanych codziennie miastach. O wystąpieniu Sowietów po stronie Hitlera nic nie zapowiadało. Mikołaj Olender spotkał spadochroniarza, lecz ten oznajmił, że idzie na posterunek Policji Państwowej. Polscy nauczyciele zostali w pierwszych dniach wojny wezwani do Zborowa, gdzie oficer mówiąc o dywersantach, kazał zwrócić na nich uwagę, na ich kryjówki i unieszkodliwiać. Czym? - nie powiedziano.
Oto ostatnie dni wolności przetkane ciepłem, słońcem jak na zamówienie wrogów. Nad szkołą przeleciała na wysokości kilku kilometrów niemiecka eskadra i już nikt do niej nie posłał ani jednego pocisku - poleciała na Tarnopol. Dnia 12 września w słoneczny dzień niebo od zachodu zaciągało się jakby chmurą, jakby dymami pożaru. Natychmiast pojęliśmy, że to nic innego, tylko dymy jakiegoś większego pożaru, prawdopodobnie spalonej rafinerii w Tustanowicach. W dniu 5 września chłopi ze wsi Ratyszcze z nakazu władzy zawieźli końmi połupane drzewo opałowe ze wsi na stację P.K.P., skład w Młynowcach. Gdy zjechało się wiele furmanek, nadleciał pojedynczy niemiecki samolot i z niskiej wysokości zrzucił bombę na stłoczone konie i ludzi. Zginęło kilku chłopów, koni, byli poranieni. Pod wsią Łukawiec spadł polski samolot po walce z lotnikiem niemieckim. Rannego pilota odwieźli chłopi do szpitala.
Niemcy zadali klęskę Polakom głównie z powietrza, w idealnych warunkach wyżu słonecznego, suchego klimatu, wyschniętych dróg, pogody bez wiatrów. W czasie lata 1939 po kraju od wsi do wsi przesunęły się grupy szpiegów niemieckich, kolonistów Niemców, Ukraińców. Zapisywali ugory dogodne dla lądowania samolotów wśród lasów, notowali nastroje ludności, wsie ukraińskie. Szpiedzy docierali do każdej dziury. Co do celowości takiej szpiegowskiej penetracji można powiedzieć, że zanotowane szczegóły będą Niemcom przydatne nie tyle w roku bieżącym, ale bardziej w 1941. Hitler to geniusz - mówił szpieg niemiecki. Polacy po wioskach nie wdawali się z nieznanymi w rozmowę. Ukraińcy podświadomie wyczuwali sojusznika i udzielali niezbędnych wyjaśnień. I tak wrzesień został w szczegółach przygotowany. Pogoda najlepsza do błyskawicznej agresji przyszła za darmo.
W lipcu 1939 na wiecu w Toruniu wicepremier E. Kwiatkowski powiedział Hitlerowi "Wiesz, kiedy uderzysz, nie wiesz, kiedy skończysz!"
U zachodnich granic napad i obrona, masakra trwa, wróg nie ma litości, sojusznicy nawet współczucia nie okazują. Sprawdza się gadka Michała Olendra z Folwarku. My tu zdaje się zdala od burzy pracujemy normalnie z ciągłą odrobiną nadziei. Przez tyle pozornie spokojnych lat trwaliśmy tu jak na straży kultury łacińskiej i zbliżającej się katastrofy żadna Sybilla nie powróżyła.
Wróg przygotował napad na zimno do spółki z azjatyckim satrapą.
Dnia 12 września przyjechał do mnie szwagier Władysław z Toroszówki i czterech innych mężczyzn z Krosna. Przejechali drogą 330 km głównie nocą, gdy im nie groziły naloty niemieckie i bomby. Opuścili domostwa na rozkaz władz polskich i posuwali się na wschód na rowerach. Spali u nas na strychu na sianie. Było nam raźniej i milej - ojciec żony w obliczu wojny i gości zabił wieprzka, a wojna trwała i kolejne miasta wpadały w ręce niemieckie. Polacy w okolicy Janowa stawiali zacięty opór, rozbili dywizję SS Germania, znać napastnicy okazywali oznaki zmęczenia i niedobór zaopatrzenia. Polacy czekali na zmianę klimatu i jakąś pomoc ze strony aliantów, a ci postanowili od początku na pozorowaną wojnę, niby wojnę, tak, aby Niemcy zaszli tak daleko, blisko terytorium sowieckie, co w przyszłości skusi Hitlera do marszu na wschód. Spekulacje umotywowane.
Tymczasem Niemcy zbliżali się do Lwowa. Obrońcy miasta przygotowywali się na obronę. Dnia 15 września ukazały się dwa drabiniaste, ciężko obładowane wozy chłopskie z żydowskimi pasażerami, ciągnącymi przezornie na wschód w kierunku do Załoziec. Zdziwiłem się bardzo, widząc te wozy wracające do Złoczowa przez Hnidawę. Czyżby następował odwrót niemiecki?
W sobotę 16 września widzieliśmy niezwykłe zjawisko - przez cały dzień ponad dachami chat na niskim pułapie przelatywały z północy na południe samoloty rozmaitego przeznaczenia i budowy. Przeleciały ponad Hnidawę samoloty PZL-Karasie, RWD, ćwiczebne, sanitarne - jeden bombowiec Łoś. Tak rozproszeni w dowolnym szyku może setka lub więcej. Za 20 lat później dowiedziałem się, że ocalałe lotnictwo otrzymało rozkaz lotów do Rumunii pod wrażeniem zagrożenia od strony sowieckiej.
Oto koniec i ostatni dzień wolnej, niepodległej nikomu Polski, przeciw której wystąpili wszyscy wrogowie Układu Wersalskiego. Na nic zdała się chwilowo krwawa ofiara żołnierzy i obrońców Rzeczypospolitej. Rozpoczęła się straszna niewola narodu, skazanego na zagładę przez Hitlera i Stalina w bandyckich układach 23 sierpnia i 28 września 1939.
Przeżyłem najsmutniejszy dzień narodu na przestrzeni tysiącletniej historii. Ale przeminą lata, przyjdzie nowe pokolenie, zapadnie sprawiedliwy wyrok Najwyższego i oba potwory zła, jeden wcześniej drugi później stracą rozum i padną z piętnem hańby - zatriumfuje Chrystus i Królowa Polski okaże nam łaskę zmiłowania. Te myśli nie odstępowały ode mnie na krok.
|