Józef Tomczyszyn (1920 -1991):

Pamiętnik wywiezionego na roboty do Niemiec
część 11
lipiec - grudzień 1945
Lipiec
8-VII-1945
Poszedłem do Lebach do amerykańskiej kuchni do roboty.
12-VII-1945
Wróciłem z powrotem do obozu z powodu, że Amerykanie wyjeżdżają, a zajmują Francuzi.
Dostałem tu koszulę, kalesony, spodnie i trzewiki ale spodnie i trzewiki są do niczego.
16-VII-1945
Kupiłem sobie trzewiki amerykańskie, całkiem nowe, dałem 500 marek.
Życie tutaj w obozie dobre, dostajemy czekoladę, papierosy.
Wikt jest pierwszorzędny.
Sierpień
Czas przechodzi monotonnie i smutno, ale żyjemy tutaj tylko nadzieją, choć czasem nadzieja i na manowce wyprowadzi.
25-VIII-1945
Poszedłem do szpitala bo noga poczęła boleć i puchnąć, co jest niebezpiecznie.
31-VIII-1945
Jest mi lepiej, mogę ozuć się w trzewik.
Tu w szpitalu doznałem pierwszy raz czegoś co sam sobie nie mogę wytłumaczyć, czy to jest naprawdę tak czy tylko przejściowe.
Alicja, ale czy to jest możliwe żeby tak przesiąknięty żółcią, że aż ta zgorzkniałość pomimo wszystko przebija się odrazą i gburstwem, żebym mógł uzyskać jej względy...
Wrzesień
10-IX-1945
Zostałem wypisany ze szpitala, noga całkiem wygojona.
Odczuwam coś co można nazwać tęsknotą, ale za czem?
Czy może za wstawaniem o godz. 7-ej tęsknię, rannym i wieczornym mierzeniem temperatury.
Nie wiem czegoś mi brak.
29-IX-1945
Czas to najlepszy lekarz na chorobę serca.
Śmieszne mi teraz się wydaje to o czym poczynałem myśleć poważnie.
Dobrze mnie jest tak po staremu kwaśnym chyba zostanę chyba na zawsze.
Alicja została dobrą znajomą jakich mam tutaj setki, bo nie odpowiada mym upodobaniom.
Prowadzę cały warsztat, wyrabiam: orzełki, pierścionki i obrączki ślubne co dobrze mi się opłaca.
Październik
Październik przeszedł bez żadnych zmian i wrażeń.
Rana zadana 31-VIII-1945 zabliźniła się niespodziewanie szybko, przeszło jak sen z przykrym finałem.
Mają się rozpocząć kursy kształtujące, mam zamiar wziąć w nich udział, żeby nie tracić darmo czasu.
Czasem dostaję polskie książki, które czytam z wielkim zapałem bo tak długo nie czytało się polskich książek.
Czas upływa i nic dobrego nie przynosi na przyszłość.
Listopad
Miesiąc przeszedł bez żadnych ważnych wrażeń.
Zabijam czas jak mogę.
Naprawiam żelazka elektryczne, robię te pierścionki, a najwięcej czasu i uwagi poświęcam książce.
Wieczorami chodzę na wykłady z literatury, geografii, geometrii itp.
Grudzień
14-XII-1945
Odjechał ze stacji Lebach transport do Polski.
Z naszego obozu wyjechało około 500 osób.
Przeważnie z okręgu warszawskiego, krakowskiego i poznańskiego.
18-XII-1945
Przeniosłem się do drugiej sali, gdzie jest tylko jedna rodzina z Wołynia.
Kownacki jest z Klewania.
24-XII-1945
Wigilię spędziłem razem z tą rodziną, po łamaniu się płatkiem i po kolacji zaprosili mnie jeszcze Ziemiak Józef i Mrozowiecki Zbyszek do siebie, gdzie zeszło się więcej kolegów z naszego lagru "Anna".
O 12-ej w nocy była pasterka.
26-XII-1945
Jest całkiem ciepło, ani mrozu ani śniegu.
Na boisku sportowym został rozegrany mecz piłki nożnej.
Z tego co że my zapisywali się na wyjazd do Argentyny nic nie będzie.
Autor po wyzwoleniu, zima 1945/46
(kliknij, żeby obejrzeć)