Złodziejstwa i nadużycia w Bzowicy w 1902 roku
Dodane przez Remek dnia Października 30 2011 17:41:41
Trochę zabawny dla współczesnego czytelnika - choć nie dla tamtych ludzi sprzed 110 lat - artykuł z ludowej gazety z 1902 o złodziejstwach i innych nadużyciach w wiosce Bzowica. W tym z udziałem wioskowej starszyzny. Jakiś zbulwersowany czytelnik - zapewne z grona bzowickich gospodarzy - napisał o tym do "Przyjaciela Ludu", a gazeta jego korespondencję wydrukowała. W owym czasie nie było żadnych ustaw o ochronie danych, więc mamy wszystko "wygarnięte" po nazwisku. Ciekawy materiał historyczny.



[źródło: Przyjaciel Ludu. Organ stronnictwa ludowego. Rok XIV. Nr 34. Dnia 16 sierpnia 1902. Rubryka "Kronika". Zachowano oryginalną pisownię.]

Z Bzowicy (pow. Złoczów.)

W gminie naszej złodziejstwo kwitnie w najlepsze, a co przy tem wszystkiem bardzo smutne, że zły przykład idzie z góry, od "ojców wsi". I tak okradzione w nocy sklepikarza, towar wszystek przepadł, a nadto i trochę jeszcze z jego gospodarstwa. Żandarmerja rozpoczęła poszukiwać złodzieja i przy rewizji znalazła skradzione z koni kantary u - pana radnego Tomka Czopa! W samym urzędzie gminnym także niebardzo znać czyste ręce, zwłaszcza odkąd nastał nowy zastępca wójta Fedko Kalinowski. Jest on znany w całej wsi z licznych nieczystych sprawek, to też niegodzi się, aby taki człowiek był zastępcą naczelnika gminy. Ale widocznie władze takich ludzi lubią, bo na doniesienie kilku tut.[ejszych] gospodarzy do Starostwa, że nie powinno się Kalinowskiego przypuścić do zaprzysiężenia, Starostwo nic nie odpowiedziało i pana zastępcę zaprzysiężono. A już zaraz po tym honorze spotkał go nowy zarzut złodziejstwa, bo tutejszy żyd Abraham Szapira publicznie za nim wykrzykiwał, że mu skradł półtora kopy jęczmienia z pola.

I jakże tu we wsi ma być dobrze, skoro od głowy ryba cuchnie i jak naczelnicy zaczną kraść i oszukiwać, to reszcie w to graj. Zapatrzył się też na nich pewien żyd, który wyemigrował z Rosji i tu zaszedł. Gmina go przyjęła, on się ożenił i wyglądał na uczciwego. Zajmował się kręceniem powrozów, ale jak zaczął kręcić, tak wykręcił aż na 400 koron, a potem czmychnął do Ameryki. Za to jednak jak się ktoś odważy powiedzieć im w oczy, że prowadzą gminę do zaguby, albo jeśli ktoś wytknie im nadużycia, to zaraz ciągną do sadu i tam go tak omotają rozmaitemi zeznaniami, że nieraz biedaczysko za prawdę musi jeszcze cierpieć, jak to np. stało z Janem Dajczakiem(*) który nie umiał się obronić i zasądzono go na 7 dni aresztu. - Oj, źle się dzieje, a najgorzej już, że nic nie pomagają nawoływania do uczciwości i prawdy.


(*) - w oryg. błędnie "Dejczakiem"