Obrazki galicyjskiej biedy ok. 1877 - cz.1
Dodane przez Remek dnia Sierpnia 25 2011 14:57:47
[źródło: Nędza na Rusi. Skreślił Dr. H. Jasieński. Publikowane w nieregularnych odcinkach od marca 1877 na łamach wydawanej we Lwowie "Gazety Narodowej". Zachowano oryginalną pisownię.]

Niniejsze fragmenty zawierają ciekawe obrazy z życia codziennego biednych wschodniogalicyjskich chłopów około roku 1877. Jak mieszkali, co jedli, jak wyglądała ich religijność.




Jeźli charakteryzujemy jakikolwiek jednolity ogół bądź kastę, bądź kategorję ludzi, bądź klasę społeczną, toć przecież nie wydobędziemy wyjątków i ostateczności, i wedle tej modły nie opiszemy ogółu; jeno weźmiemy pewne przecięcie średnie, zwykłe, codzienne, i postawimy własność przecięcia jako własność całości. Powieści, dramata, poezje są dlatego statystyce wręcz przeciwne. Mówiąc tedy o chłopie ruskim, mamy przeciętny ogół na oku.

Wyobraźmy sobie niską karną lepiankę, zbudowaną z czterech niezawsze pionowych słupów, i z kołów w ścianie gliną i słomą oplecionych, z dziurą w sieniach, przez którą dym spokojnie pod dachem się ścieli - dodajmy dach słomianny o lekkich częstokroć wierzbowych krokiewkach, jedno okieneczko o czterech szybkach na piędź szerokich w izbie, a jedną dziurę okrągłą, szmatą zapchaną w komorze, drzwi wewnętrzne z wystającym kołkiem zamiast klamki, drzwi wchodowe niezeszparowane z zasuwą wewnątrz, a mamy obraz wiejskiej chaty. Obok chaty chlewek błotem obrzucony, obok chlewka stodółka pierwotna, samorodna, dziurawa - oto obejście.

Wewnątrz na lewo przy drzwiach w świetlicy piec wielki do pieczywa z przypieckiem i tuż obok niego niby piec ogrzewalny z wielką próżnią w środku. Za piecem obok ściany wielki zapiecek. Zapiecek ten to najgłówniejsza część chaty. Tam dzieci się bawią, tam starość spoczywa, tam kuracja słabości się odbywa, tam skład, susznia; jednem słowem wszelka działalność główna. Z sieni na lewo komora, a w niej zwykle próżno, lub skład sprzętów pierwotnych, naczynia lub zboża.

Urządzenie chaty wcale nie wykwintne; wzdłuż ściany lewej, w jednej linii z piecem, łoże małżeńskie, o czterech słupkach wbitych w ziemię, spojonych deską. Na tem wiązka słomy, płachta zgrzebna i dwoje poduszek z nieskubanego pierza. Nad łóżkiem banty, a na bantach sierdak i kożuch zawieszony. Wzdłuż dwóch wolnych ścian wązkie ławki; a na środku skrzynia malowana czerwono lab zielono; w skrzyni dobytek cały: płótno, motki, przędziwo, chustki, rańtuch, pojas, żółte buty diwocze, skórzana kaletka, a w kaletce dziesięć groszy. Ot i po wszystkiem! Na ścianie święty Mikołaj, Matka Boska Poczajowska i Onufry św. olejno na płótnie kupione na jarmarku z wielkiego zwoju od kramarza. Za obrazem ziele święcone, a w kąciku przy drzwiach półka z miskami i garnkami.

Więcej nic niema.

W chlewie jedna bezroga, chuda, tak że bok do boku przypiera, para koni, o których sławny wydawca jeografii Galicji pisał, "eine Abart von Pferden die koniki heissen von denen der eine hajta, der andere wista genannt wird" (1), kilkoro owiec i u zamożniejszych krówka, wiecznie bezmleczna, wiecznie jałowa, maści siwej z obtłuczonym rogiem, najeżoną sierścią, a rozpaczliwym wzrokiem ku słońcu i paszy spozierającym.

Przeciętny chłop ruski ma troje żyjących dzieci "buło i bilsze, buło szos semero czy wośmero", ale poumierały. Do dziewiątego, dziesiątego roku chowa się to przy domu bez kosztów. Latem, zimą zgrzebna koszulka, krajką wysoko przepasana (około bioder opasać niepodobieństwem, bo u dzieci brzuchy są bardzo wielkie). Chodzi to boso w śniegu, w błocie, grzeje się na przypiecku, jada barszcz i chleb razowy, a jak zachoruje, to kupują rodzice płótno na pośmiertną koszulę, kupują zaścieżkę, bo dziecko umrze z pewnością. W ogóle chłop nie choruje, a jak zachoruje, to umiera. W biedniejszych chatach ledwo jedno się wychowa dziecię, wdowy zaś lub służebnice starają się przezimować dziecię we dworze. Po dziś dzień w kuchni, piekarni i w podobnych zaułkach dworów polskich chowa się po kilkoro dzieci przez zimę za piecem, bez pretensyj, a często bez wiedzy "pana". Chowa się, rośnie, potem pasie gęsi, potem pogania bydło u pługa, sprytniejszy idzie do kredensu, mniej sprytny na podparobka, krępy zaś na chłopca stajennego; i już byt jego zapewniony: zostanie parobkiem, ożeni się i pcha biedę dalej.

Dzieci to bogactwo chłopa - niemi się dorabia fortuny. Zwykle mawiają, sąsiedzi o gospodarza, którego dzieci są niesforne: "Na szczo win je wypłekau, i szczoż win sia nyme dorobyt?" Dzieci pracują od lat 12 do 15 zarówno z rodzicami, a czasem i więcej. Na folwark do roboty idzie chłopiec lub dziewka, na noc z końmi, do żniwa, do kartofel, jednem słowem wszędzie, tylko nie na jarmark lub prażnik. Kożuszyna za 3 złr. i na zimę czoboty za 2 złr. 50 ct., oto cała garderoba. Dziewczęta drożej kosztują, i paciorki mamunia kupić musi, i żółte buty i zapaskę, i wstążki, a nawet medalik na szyję; a drogie to rzeczy w chacie, która na sól gotówki nie ma. Obowiązkowe uczęszczanie dzieci do szkół i grzywny, za nieposłuch ściągane, popsuły szyki włościanom, nie ma komu paść gęsi, ani owiec, nie ma komu poganiać. Ratują się więc jak mogą... lecz o tem... potem, przy oświacie. (...)

Czem się chłop żywi? Spis potraw kuchni włościańskiej na Rusi jest następujący: Poniedziałek barszcz kartofle, wtorek barszcz kartofle, środa barszcz kartofle, czwartek barszcz kartofle, Piątek barszcz kartofle, sobota barszcz kartofle, a w niedzielę dla odmiany jako w dzień świąteczny barszcz kartofle. Jest to mączącem czytać tak jednostajny spis potraw, to prawda, lecz ponoś jeszcze bardziej męczącem jest jeść według tegoż spisu. By się atoli z prawdą nie minąć donoszę że barszcz jest szary i bez mięsa, a kartofle razem z rzadką kaszą czasami zabielane mlekiem, czasem cebulą podprawiane. Zamiast kartofel trafi się kasza jaglana, kukurudziana, hreczana, lub kluska pszenna, lecz nigdy mięso.

Na Wielkanoc, raz do roku, na wesele raz w życiu, na prażnik nie każdego roku, na chrzciny u zamożniejszego, na Świątki zielone i na Wniebowstąpienie pańskie czasami jada chłop mięso.

Chleb miewa razowy, a ponieważ mlewo drogie, gdyż mielnicy niesumienną biorą miarkę, przeto chłop biedniejszy miele na żarnach, u których wierzchniak czyli kamień wierzchny waży około 3 kilo, i jakież to otręby wychodzą z pod tego kamienia! W okolicy kukurudzianej chłop szczęśliwszy: Barszcz i mamałyga i placek kukurudziany - to lepiej tuczy, choć sił wcale nie dodaje. Strawa ta i chleb ten przeważnie przy słomie ugotowane i upieczone - ztąd brak paszy, nawozu i ztąd jałowość pola. Torfem nigdzie nie palą, lecz natomiast w części stanisławowskiego i kołomyjskiego używają wysuszonych odchodów bydlęcych na opał.

Tak to wygląda w latach średniego urodzaju, - jak atoli to wyglądało w czasach nieurodzaju czyli głodu - o tem wolę zamilczeć, gdyż może by mnie o nieprawdziwość i przesadę posądzono.

W tem to pożywieniu leży ponoś cała zagadka Rusi. Lenistwo, kradzieże, opilstwo, indyferentyzm we wszystkich sprawach, spoczywają ponoś w szarym barszczu.... i ostatecznie we krwi... Lecz barszcz ten przeważa; na strawie skarbowej, gdzie w niedzielę przynajmniej mięso a z mącznemi potrawami w zamian idą mleczne i strączkowe, parobek lepszej tuszy, silniejszy a co najważniejsza najmniej dwa razy tyle pracuje. Zresztą, jeszcze jeden szczegół: czterdziestodniowy post przed Wielką nocą, podczas którego niewolno jeść ni sera ni mleka ni jaja, żadnej omasty a nawet masła nie używać, tak wycieńcza chłopów, że dostają tak zwaną "kurzą ślepotę", to jest skoro słońce zachodzi a zmrok zapadać zaczyna, nic a nic nie widzą. Na dziesięciu podparobków 3 - 4 mają tę ślepotę, która ustaje po Wielkiej nocy czyli po najedzeniu się kiełbasy, jaj i t. d. Podczas tego postu chłopa biedniejszego nie wyciągniesz na robotę - leży na przypiecku i dumkę duma. Wychodzących zaś na robotę trzeba wieczorem do chaty odprowadzać.



Na tle pogańskiem osnute chrześciańskie praktyki religijne, wytworzyły w pojęciach ludu ruskiego obydwu wyznań tak zwany "strach Boży." Dołączmy do tego niski stopień oświaty, zabobony najróżnorodniejsze, bałwochwalstwo obrazowe, wiarę w cudotworstwa; i posępność, tudzież lenistwo ludu tego, a ujrzymy wielki chaos w pojęciach religijnych. "Strach Boży" łącznie z bojaźnią przed didkami, czariwnyciami wyrodził trwożliwość, i dlatego Bóg ruski jest podobniejszymdo Boga Jehowy jak do Boga Chrystusowego. Jehowa jest Bogiem mściwym, piorunowładnym, prawie Zeuszem, który bierze oko za oko, a ząb za ząb. Bóg, wedle pojęć ludu ruskiego, jest również mściwym i karze natychmiast każdy zły czyn. Bóg ruski nie zna przeznaczenia, nie zna miłosierdzia, bo też lud ruski nie znał przebaczenia i nie znał miłosierdzia...

Takiego Boga przebłagać trzeba i zjednać sobie, by doraźnie przynajmniej nie karał za grzechy, które przecież każdemu chłopowi wydarzyć się muszą, zwłaszcza że i święci siedm razy na dzień grzeszą. Niesie więc baba do cerkwi i płótna kawał i chleba bochenek, i lampę, smalcem napełnioną, a chłop niesie kiełbasy kawał, koguta i świecę woskową Mikołajowi świętemu, cudotwórcy temu wszej Rusi. Tylko tym sposobem przejedna chłop Boga i świętych wpływowych, lecz miłować Boga i siebie cenić pewnie się nie nauczy. Bo i cóż jest chłop? jest prochem, gliną i t. d., który wiecznie korzyć się musi i tarzać w prochu, nie mając godności i nie czując się ni dziecięciem Bożem, ni członkiem wielkiej rodziny ludzkiej.

Zdarzają się atoli wypadki, że Boga tego zjednać sobie trzeba na przyszłość, by się n. p. dobytek mnożył, by w chacie dobrze się działo, by plon wydała ziemia obfity - więc na to są inne środki. Chatę trzeba poświęcić i wygonić z niej możliwie złego ducha, nad niwą ewangelię przeczytać i zboże święconą pokropić wodą - więc znów ofiary, i to pieniężne, składają się do rąk pośrednika.

Ostatecznie należy dopełnić obowiązku chrześciańskiego wobec społeczeństwa: dziecię ochrzcić, śluby zawrzeć małżeńskie, starych pochować, i w rocznicę zgonu "pomynki" sprawić - przed Wielką nocą z grzechów się otrząść i na sąsiedni pójść praźnik. W niedzielę i święta uroczyste cerkiew lub kościół odwiedzić i drzemiąc nauki wysłuchać, należy do zwyczaju - do obowiązków zaś religijnych zaliczyć trzeba nauczanie pacierza dziatwy, którą to czynność matki skrupulatnie spełniają, o ile ich wiedza na to starczy. (...)

Chłopa ruskiego można bezkarnie obedrzeć, czynnie znieważyć, nawet wywłaszczyć a wszystko to nie poruszy jego istoty biernej. Wiary zaś ojców swoich tknąć nie pozwoli i wnet się skupi w gromadę i opór postawi silny. Praktyki tej wiary są dla niego święte, z czego wypływa, że ręka dzierżąca to berło religijne nad nim jest ręką wpływową a w wielu wypadkach przemożną. Ręką tą są księża obydwu obrządków, którzy dzierżąc stosunkowo największą władzę nad ludem, mają skutkiem tego największe wobec ludu obowiązki i są bezwarunkowo za moralność ludu wobec Boga i kraju odpowiedzialni.




Przypisy:

(1) "eine Abart von Pferden die koniki heissen von denen der eine hajta, der andere wista genannt wird" - niem. "odmiana ta koni zwie się koniki, z których jeden hajta a inny wista nazywany jest"