Bzowica - wyrób flakonów
Dodane przez henryksliwa dnia Września 15 2010 22:24:38

Ciekawostki gospodarcze z przeszłości (do 1944 r.)


WYRÓB FLAKONÓW


Zapotrzebowanie na flakony - szczególnie w okresie lata kiedy było dużo kwiatów - było duże. Stawiano je najwięcej w kościele, przy ołtarzu, później pod figurkami św. na grobach zmarłych i na oknach w domach. W ten czas nie produkowano jeszcze żadnych kubków, pojemników czy butelek plastikowych, które się nie raz wykorzystuje na takie cele. Flakonów kryształowych, a nawet zwykłych szklanych nikt nie miał. Owszem w dużych miastach takich jak Tarnopol, Lwów można było kupić w sklepach z kryształami drogie szlifowane w różne wzory wazony. Ale był to towar dla zamożnych mieszczan i bogatych dworów. Biedny chłop podolski znalazł sobie inny sposób na tę dolegliwość.

Kiedy zbliżała się niedziela lub inne uroczystości kościelne, śluby, odpust itp. świątynia była miejscem gdzie schodziła się cała społeczność miejscowa, a często i z sąsiednich wiosek. Starano się w ten czas jak najładniej przystroić kościół. Do młodych kobiet i panien należało zadbać i zgromadzić różne kwiaty, a część męska dostarczała im między innymi te flakony.

Nie wiem skąd się brała taka ilość butelek o litrowej pojemności, którą przygotowywano z nich te flakony. Były też i butelki pół litrowe, na mniejsze flakony. Kiedy już był przygotowany materiał do produkcji stawiano obok nich wiadro pełne zimnej wody. Potrzebny był jeszcze sznurek - linka spleciona z cienkich i gładkich nitek o długości około dwóch metrów, a grubości trzech mm.

Z jednej strony tego sznura zawiązywało się pętlę tak, żeby można było wsunąć w nią stopę w bucie. Drugi koniec przywiązywało się gdzieś pod powałą sufitu lub w futrynie drzwi do jakiegoś gwoździa, haka. Po uwiązaniu sznurek musiał luźno zwisać, jego koniec z pętlą tak że po okręceniu nim butelki i włożeniu nogi w tą pętlę zostawał jeszcze w niedużym zwisie. Okręcenie sznura było w najwyższym miejscu, blisko początku zwężania się butelki. Zakładało się to owinięcie i bliżej środka - połowy butelki, zależy jakiej wysokości miał być flakon. Teraz należało trzymać tę butelkę w obydwóch rękach, za jej końce i przesuwać nią raz w górę raz w dół, starając się tak by sznur pocierał ją zawsze w tym samym miejscu. Czynność tą trzeba było wykonywać tak długo i szybko, aż szkło tej butelki w tej pętli rozgrzało się do takiej temperatury, że po wyjęciu jej z tej pętli i szybkie włożenie szyjką głęboko do tej wody w wiaderku równiutko w miejscu pocierania, pękało i szyjka odpadała.


Bzowica cięcie butelek

Cięcie butelek. Rysunek Autora.


Nie zawsze operacja się udawała. Trzeba było zawsze starannie dobierać butelki. Musiały mięć cienkie i równej grubości ścianki. Tą metodą butelek od wina o grubych ściankach nie dało się ucinać.

Inna metoda ucinania butelek to owinięcie butelki nasączonym sznurkiem w denaturacie i podpalenie go, zamiast rozgrzewać przez pocieranie O takim sposobie to tylko słyszałem, tam nikt tak nie robił.

W okresie wojny łatwy był dostęp do różnej wielkości łusek armatnich z żółtego - złocistego mosiądzu, które idealnie nadawały się na takie flakony. Takie żółte flakony wzbogacały wystrój kościoła jego wnętrza, chociaż za niejedną taką łuską kryła się przyczyna ludzkiej tragedii i śmierci.


Spisał po latach:
Henryk Śliwa
wnuk Jana Dajczaka Halaburdy z Bzowicy
Stargard Szczeciński, wrzesień 2010 r.