Bzowica - przechowywanie ziemniaków i produktów zbożowych
Dodane przez henryksliwa dnia Kwietnia 30 2010 23:37:51

WSPOMNIENIA Z BZOWICY:
JAK KIEDYŚ MAGAZYNOWANO ZAPASY NA ZIMĘ



ZIEMNIAKI


Śnieżne i mroźne zimy zmuszały rolników do starannego zabezpieczenia tych produktów przed zmrożeniem. Piwnic pod budynkami nie budowano. Magazynem na ziemniaki był kopiec, taki jak i dzisiaj się buduje. Z tym, że może był głębszy i grubsza warstwa słomy była na nim. W takim kopcu ziemniaki przechowywano na nasiona - sadzeniaki i też do spożycia na przednówku. Do codziennego spożywania ich był magazyn nazywany lochem. Był to głęboki dół około 1,5 m. o szerokości 2m. i długości 3 - 4m. Wielkość - pojemność zależała od ilości dusz do wyżywienia, a dochodził do tego i inwentarz.

Kopca w czasie zimy nie można było otworzyć, aby uzupełnić zapas kartofli w lochu, ten musiał wystarczyć do wiosny. Nad tym dołem, budowało się więźbę, podobną jak na budynku z tym, że żerdzi pionowych stawiano gęściej. Nad wejściem - schodami zrobiona była bramka, rodzaj solidnej futryny z pni drzewa i na niej leżał długi drąg, przez całą długość lochu. Ten drąg drugim końcem oparty był na podwyższeniu , którym za zwyczaj był duży głaz. To na tym drągu oparte były te żerdzie, też drugim końcem opierały się o ziemię. Całość teraz pokrywało się grubą warstwą słomy , a na nią była narzucona warstwa ziemi. Z jednego końca tego dołu uformowane były schody w ziemi –zejście do lochu. Gliniasty grunt nie wymagał stosowania oszalowania. To wejście zamykane było w zależności od mrozu jednym lub wieloma snopkami słomy. Zastosowanie drzwi drewnianych nie uchroniłoby kartofli przed zmrożeniem. W okresie zimy dochodziła jeszcze warstwa śniegu,

Temperatura wewnątrz lochu była zawsze dodatnia, nigdy ziemniaki czy inne warzywa jak: buraki czerwone, marchew, kapusta w główkach, rzepa czarna, bo je też tam przechowywano, nigdy nie zmarzły. W okresie letnim loch z kolei był wykorzystywany jako lodówka –miejsce chłodne. Tam przechowywane było mleko, czasami i inne produkty, były tam i półki na, których stały butelki z ciemnego szkła (może kiedyś w nich było wino) . W czasie wojny służył też jako schron, w okresie kiedy przez wieś przechodziła linia frontu. Schron do ukrycia się przed banderowcami był inny, zakamuflowany i tajny, nie każdy mógł o nim wiedzieć.

Ten loch żywnościowy był usytuowany w pobliżu budynków najczęściej w sadzie. Co zamożniejsi gospodarze to taki loch budowali z cegieł, w środku był otynkowany i pobielony, miał też utwardzoną posadzkę, oraz otwory wentylacyjne w suficie.


Bzowica loch

Współczesny loch z drewnianymi drzwiami, wentylacją,
a linia napowietrzna świadczy, że jest zelektryfikowany

(kliknij, żeby powiększyć)



PRODUKTY ZBOŻOWE


Podstawowym zbożem było żyto, później pszenica, jęczmień, owies, hreczka - tatarka inaczej gryka, proso, kukurudza - kukurydza, nasiona: lnu, konopi, koniczyny, maku, buraków czerwonych (cukrowych nie uprawiano), fasoli, bobu, dyni, słonecznika, orzechy laskowe (włoskich nie było), owoce: jabłka i inne. To wszystko magazynowane było w budynku zwanym spichlerzem. Był to budynek wykonany całkowicie z drzewa. Miał wysoki fundament – słupki (ok. 0,5 m) na którym była podłoga, ściany z desek, dach był pod strzechą. Ułożona wysoko podłoga chroniła budynek przed wilgocią. Wewnątrz, a było to jedno pomieszczenie, był poprzegradzany do połowy wysokości deskami na kilka boksów, na każdy gatunek zboża. Magazynowana tam różnorodność zboża i owoców powodowała to, że taki spichrz miał niepowtarzalny, specyficzny zapach. Owoce przechowywane tam przetrwały i do Bożego Narodzenia. Orzechy i jabłka były nierozłącznym menu świąt, może dla tego aromat tego pomieszczenia zawsze kojarzył się ze świętami.

Od frontu, czyli podwórza miał wysunięty długi okap, pod którym był na całej długości podest, też z desek. Pod okapem wieszało się splecione warkocze czosnku, cebuli kukurydzy, a nawet wisiały też sznury tytoniu. Produkty te były zabezpieczone przed deszczem, naturalnie się dosuszały, a przede wszystkim świadczyły o zamożności gospodarstwa. Na środku tej ściany były masywne drzwi. Stał on przeważnie pomiędzy stodołą, a domem. Budynki gospodarstwa były stawiane tak, że tworzyły zamknięty kwadrat, w środku, którego było podwórze, z pryzmą obornika i porośnięte było trawą. Trawa ta stale była zjadana przez drób, króliki i bydło. Nie wyrastała wysoko, ale było stale zielono na podwórzu.

Charakterystycznym dla każdego gospodarstwa było to, że na każdym podwórku było kilkanaście gęsi, tyleż kaczek i spora gromadka różnej rasy kur. W okresie żniw kiedy zboże było już zebrane, to na ścierniska wyganiano gęsi, na wypas mleczu, który rośnie tylko w zbożu - na ściernisku. Mlecz ten różni się od pospolitego mniszka tym, że jest bardziej mięsisty, kruchy i wyrasta wysoki jak zboże. Ciekawym było też to, że gęsi łatwo uczyły się zapamiętania trasy, dojścia do pola. Pastuszek, najczęściej były to dzieci (10-12 latki) szły tylko dla porządku za nimi. Kiedy gęsi już sobie podjadły do syta, same ustawiały się w szyk gęsiego i dostojnie , bez pośpiechu wracały do domu. Kaczki trzymały się raczej podwórza.

Tu warto wspomnieć, że króliki hodowano w całkowitej wolności. Klatek nie znano. Biegały one wokół całego gospodarstwa i w sadzie. Gnieździły się w oborze. Pod żłobami kopały sobie nory i stamtąd wyprowadzały młode. Obory nie miały utwardzanej posadzki.

Ze zbóż np. żyta mielono mąkę, którą używano do wypieku chleba. Mąka pszenna służyła do wypieków ciast i różnych pierogów. Tej mąki były dwa gatunki: poślednia do wypieku ciast i pytlowana do wypieków na szczególne okazje (np. korowaja na wesele). Dzisiaj nazwano by ją 50%. Jęczmień był przerabiany na kasze i pęcak. Kaszę z hreczki jadano pod różną postacią. Na gęsto ze skwarkami i kwaśnym mlekiem i ze śmietaną. Też na rzadko z gotowanym mlekiem, a także do rosołu zamiast makaronu. Z niej wyrabiano niepowtarzalne kaszanki - kiszki. Kaszę z prosa nazywano jagłami. Spożywana na rzadko z mlekiem i gęsto ze śmietaną lub słodzona. Kaszę z kukurydzy po ugotowaniu nazywano mamałygą. Jadano ją dopiero jak już innych kasz nie było. Pieczono z niej też ciasto, rodzaj chleba, niezbyt lubianego, podobnie jak i mamałygę, przez domowników. Z nasiona lnu gotowało się kleiki dla cieląt . Pojono nimi zwierzaki zaraz po urodzeniu, kleik ten dostawała również i krowa w pierwszym dniu po ocieleniu. Tłoczono też i olej z tych nasion, podstawowy tłuszcz do okrasy. Makuch (pozostałość po wytłoczeniu oleju) był dodawany do tego kleiku dla krów. Olej z nasion konopi był bardziej aromatyczny i smaczniejszy od lnianego. Najbardziej smakował z czarną rzepą. Używany był też do smażenia z cebulą do omasty pierogów.

Jego makuch był zjadany przez ludzi jako dodatek do kapusty, farszu do pierogów. Pierogi z takim nadzieniem były jednym z obowiązkowych dań wigilijnych. Dzieci zajadały się nim, jego okruchami, podobnie jak dziś sezamkami.


Bzowica okap stodoły

Pod takimi okapami dosuszano różne plony
(kliknij, żeby powiększyć)



Spisał po latach:
Henryk Śliwa
wnuk Jana Dajczaka Halaburdy z Bzowicy
Stargard Szczeciński, kwiecień 2010 r.

Zdjęcia Autora, Bzowica - październik 2009