Udział w Ruchu Oporu ludności Trościańca Wielkiego cz.4
Dodane przez janmiet dnia Marca 30 2010 14:32:42
Wyciąg z relacji o działalności AK na terenie powiatu zborowskiego w latach 1941-1944. Relacja złożona jest w sekcji historycznej przy Zarządzie Wojewódzkim ZBoWiD w Opolu podpisana przez byłego komendanta obwodu zborowskiego AK kapitana Mariana Niżankowskiego i Stanisława Turkiewicza

W dniu wigilijnym, 1942 r. Niemcy najechali licznie wieś. Było to zaskoczeniem. Z każdego domu, z każdego gospodarstwa zabrali wszystko, co było do jedzenia. Kilkudziesięciu mężczyzn pognali do Tarnopola, gdzie ich zwolnili. Brnęli oni śniegami ponad 40 km z powrotem do domu. We wsi zapanował głód. Dużo ludzi wymarło, szczególnie dzieci.

Rewizja drobiazgowa odbyła się u nauczyciela Stanisława Turkiewicza. Za znaleziony jakiś tam obrazek musiał płacić karę. Nałożył ją żandarm niemiecki Otto Bender. Każdego miesiąca trzeba było podpisać przekaz a pieniądze odbierał funkcjonariusz Sicherheitspolizei Anton Sikotowski i doręczał żandarmowi. Były to nauczycielskie pobory. Trwało to od lipca 1942 r. do grudnia 1943 r, gdyż zbliżał się front i Niemcy przestali wypłacać nauczycielom pensje. Anton Sikotowski to Ukrainiec ze wsi Hnidawa, który był w Niemczech na "robotach" i umiał mówić po niemiecku. Żonę miał Ślązaczkę ze wsi Bazany pow. Kluczbork.

Grupy banderowskie podchodziły ciągle, ale nie wdarły się do wsi. Po pierwszych napadach, tak zwanych "indywidualnych" nie udało się im wtargnąć do miejscowości. Mieszkający poza wioską przenieśli się do miejscowości. Było dużo uciekinierów z innych wiosek bliskich i odległych. Przybiegali nieraz nocą wśród srogiej zimy tylko w bieliżnie. Byli też uchodzcy z Wołynia. To powiększało siłę obronną wsi. Obywatele Trościańca Wielkiego przyjmowali uciekinierów chętnie i dzielili się z nimi mieszkaniem i żywnością. Było bardzo tłoczno. Zwalczano szerzącą się wszawicę i świerzb z zaciętością. Wyrabiano mydło, parzono bieliznę. Ciężko było z wyżywieniem i obuwiem, lecz i z tym sobie jakoś radzono. Duch mimo wszystko panował wspaniały. Każdy mężczyzna, chłopak i kobieta, która jako tako była zdrowa, nawet mali chłopcy czuwali wszyscy i staczali potyczki z napastnikami z nadzwyczajną zaciekłością. Toteż "Krzew" bo taki Trościaniec Wielki miał kryptonim, przetrwał. Jego bojowe grupy to: Kalina, Leszczyna i Tarnina. Zastęp harcerzy nazywał się"Staw".

Zmianę w tej sytuacji przyniósł front. Pod koniec zimy 1944 r. Sowieci dotarli do północnych krańców powiatu zborowskiego i zajęli Trościaniec Wielki. Wieś zajmowali raz żołnierze radzieccy, raz Niemcy. Ludność była zdezorientowana co z kolei chcieli wykorzystać upowcy. Miejscowi ukraińcy opuścili wieś. Zapanowała bardzo przykra atmosfera. Mimo tej zgrozy Polacy wzmogli czujność. Nie dopuścili banderowców do wsi, którzy dniem i nocą próbowali wedrzeć się do miejscowości. Wiosną mężczyzn powołano do wojska, we wsi pozostały kobiety, młodzi chłopcy dziewczęta i starcy, wszyscy jednak w dalszym ciągu trwali na posterunkach i nie dali się, nie dopuścili bandytów do Trościańca Wielkiego.

Trościaniec Wielki poniósł jednak ofiary. We wrześniu1939 r. w rejonie Koniuch pow. Brzeżany, zamordowano w bestialski sposób dwóch młodzieńców z "Obrony Narodowej" - Józefa Półtoraka i Jana Młynka. W roku 1944 zamordowano osiem osób, które oddaliły się z Trościańca. Były to starsze kobiety i dziewczęta.

Koniec.

podpisali: były komendant obwodu zborowskiego AK kapitan Marian Niżankowski oraz nauczyciel trościaniecki Stanisław Turkiewicz.