Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy - cz.19
Dodane przez Remek dnia Stycznia 10 2010 17:54:24
[źródło: Rocznik Podolski. Organ Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk poświęcony sprawom i kulturze Podola. Tom I - rok 1938. Tarnopol 1938. Nakładem Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wydano z zasiłku Funduszu Kultury Narodowej i Fundacji im. Wiktora hr. Baworowskiego.]

Stanisław Spittal (1891 -1964):


Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy.
część 19




Pod mianem obłędu, obłąkania, czy wariactwa rozumieją wieśniacy w ogóle wszystkie choroby umysłowe (dementia praecox, paranoides, mania, schizophrenia etc). Właściwych przyczyn tego cierpienia lud nie rozumie, ani sobie z nich sprawy nie zdaje szukając ich w niezwykłości objawów czy nadzwyczajności jakiegoś z chorobą zupełnie niezwiązanego zdarzenia. Uważa się więc obłąkanie za dopust Boży, karę Bożą, następstwo przekleństwa wypowiedzianego w złą godzinę, lub skutek przestrachu, którego przyczyną jest jednak zawsze diabeł. W tym ostatnim wypadku chorego uważa się za opętanego przez diabła.

Opętanego łatwo można odróżnić od chorego umysłowo. Opętany bowiem jest zupełnie normalny do godziny opętania, która nadchodzi zazwyczaj o stałej porze. Dopiero, gdy opętanie przyjdzie, wyprawia on dziwy: mówi różnymi językami, tańczy, śpiewa cudownie, nawet w obcych językach, choćby nigdy obcej mowy nie słyszał, tańczyć nie umiał, ani śpiewać nawet nie próbował. Przy tym w danym momencie każdy opętany odznacza się szaloną siłą i opowiada niestworzone rzeczy, prawi o cudach, jakie widzi, zaczarowanych krainach, w których króluje itp. Gdy godzina opętania minie, nie może on z umęczenia utrzymać się na nogach, pada bezwładny na ziemię, dostaje z przestrachu dreszczów, chce precz uciekać przed siebie, schnie, marnieje i umiera, jeżeli mu się w czas nie użyczy pomocy. W czasie ataku przestrachu bardzo łatwo może popełnić samobójstwo, a w czasie opętania za namową złego ducha innemu życie odebrać jest w stanie. Za opętańców uważani są wszyscy furiaci. Najlepszym wskaźnikiem rozpoznawczym dla ludu jest krzyk chorego, dlatego powiada się: krzyczy, jakby go diabeł łupił ze skóry; krzyczy, jak opętany.

Przyczyną opętania, jak w ogóle wszystkiego złego na ziemi, jest diabeł. On to albo zawieje złym wiatrem, zasypie oczy piaskiem, czy prochem ulicznym, zakręci tumanem, lub ukazawszy się w całej okazałości przestraszy, Czasem zalecankami wzbudziwszy miłość oczaruje, omota i wtedy dopiero strasznymi obrazami dręczy i do złego przywodzi. Wchodzi diabeł do ciała opętanego przez jeden z otworów naturalnych, najczęściej jednak przez usta. Opętany czyni wszystko bez swej woli i nieświadomie będąc tylko narzędziem diabelskich wyczynów. Czasem w jednego człowieka włazi kilku lub kilkunastu diabłów i taki jest najbiedniejszy, bo każdy z nich ma swoją naturę, własne usposobienie i zmusza chorego do czynienia tego, co jemu się specjalnie podoba. Nieraz w takim chorym przychodzi do swarki diabłów między sobą. Chory wtedy wyczynia dziwy, zależnie od chwilowej przewagi jednego z diabłów, dopóki najmocniejszy z nich albo swych towarzyszy nie powyrzuca z chorego, albo ich tak nie zmaltretuje, że tylko jego wolę wykonują i oni i chory. U Żydów człowieka opętuje dybuk, tj. dusza zmarłego człowieka nie mogąca zaznać za grobem spokoju z powodu jakiejś klątwy lub niespełnionego jeszcze na ziemi zadania. Wygnać dybuka z ciała opętanego zdolny jest tylko cadyk - rabin cudotwórca.

Opętanie najłatwiej się czepia, gdy ktoś bez rannej modlitwy, bosą nogą pierwszy przestąpi miejsce, na którym pogrzebano zmarłe bez chrztu niemowlę. Zwykle leży ono pod tzw. posieczą, tj. płotem ze ściętych gałęzi, gdzie dziewczęta zakopują spędzony płód nieślubnego dziecka. Tak to zbrodnia dzieciobójstwa mści się nieraz na nieświadomym jej zupełnie człowieku.

Gdy diabeł chce opętać człowieka, pokazuje mu się - wedle wierzenia ludu - przybierając różne postacie, najczęściej jednak postać panicza odzianego czarno, kuso i z miejska. Bo lud uważa zawsze diabła za coś obcego nie tylko stanowi włościańskiemu, ale i narodowi, więc ubiera go w strój obcy z niemiecka skrojony. Ujrzawszy takiego panycza dla obrony przed nim trzeba się żegnać powtarzając słowa: Bóg Ojciec, Bóg Syn Boży, Bóg Duch Święty, Święta Trójca. Poza tym trzeba uprosić księdza, by odstąpił pasek, którym się przy mszy św. podpasuje i rzucać nim ku diabłu, a ten ucieknie lub conajmniej nie zbliży się. Gdy diabeł czepia się człowieka w czasie żniw lub w ogóle wtedy, gdy się ma sierp w ręku, to trzymając sierp na odlew trzeba wykonywać nim ruchy na zewnątrz, a diabeł pójdzie precz. Najlepiej zawsze chronić się przed diabelską napaścią nosząc w dzień na wywrót ubraną spódnicę, a na noc kładąc pod głowę, a częściowo nakrywając ją tzw. kominiuchem, tj. zatykadłem z komina, zrobionym ze starych szmat. Gdy i to nie pomagało, a duch dalej straszył uparcie, wróżbita kowal z Łukawca wkładał w cztery rogi chaty chorej przepisane ewangelie i wbijał osikowe kołki. Natomiast wróżbita Kozak z Jaśniszcz kaczał jaje, okadzał chorą jakimś zielem i polecił pić jego wywar w domu. Podobnie leczy sławna dziś Wiktusia, mieszczanka z Jezierny, która spojrzawszy na piersi chorego wychodzi na dwór, by wypytać duchów wiatrowych o radę, a potem dopiero leczy warząc sama jakieś zioła i dając jeszcze inne do domu.

Opętanego przez czarta prowadzą chłopi nieraz do świątyni, aby go ksiądz wyświęcił tj. odprawił nad nim modły i wykropił święconą wodą w czasie napadu. Przy wyświęcaniu czart pieni się ze złości, rzuca się na obecnych, chce zastraszyć księdza, ale gdy ten dalej kropi, pokonany prosi, by go zostawiono w spokoju i jęcząc błaga: nie parz mnie. Jednakże nie należy tej prośbie czynić zadość, lecz kropić jeszcze mocniej i żarliwie się modlić, a opętany będzie ocalony. Pomocne a nawet zbawienne jest, gdy opętany w okresie między napadami pójdzie do spowiedzi i przystąpi do komunii św. oraz ofiaruje się do jakiegoś cudownego miejsca z pielgrzymką.

Znachorzy polecają często domownikom, by opętanych torturowali i w ten sposób starali się diabła wygnać. Chorym umysłowo przypisują oni jako dietę słone strawy, bo diabeł soli nie lubi, więc się pogniewa i wyniesie. Natomiast nie pozwalają podawać im ani mięsa, ani alkoholu, bo te znowu diabeł lubi. Kropią ich przy tym mocno święconą wodą, co diabła bardzo męczy i parzy okropnie.

W Boratynie koło Brodów przed wojną światową mieszkał sławny znachor doskonale zwłaszcza wyznający się na chorobach umysłowych. Do niego to z Załoziec i dalszej okolicy wożono chorych, którzy nagle zapadli na obłęd. Tak też stało się z pewną dziewczyną T. S., którą opętało w dworskim sadzie w Załoźcach. Cieszyła się ona i skakała z wielkiej radości, że w niej panycz zakochawsia. Opętanie trwało parę miesięcy. Próżno wzywano lekarzy, którzy stwierdzali bardzo silny rozstrój nerwowy. Daremnie ksiądz wypędzał diabła święconą wodą i modłami. Diabeł ani myślał opuścić ciała biednej dziewczyny, męczył ją, rzucał w pewnych godzinach codziennie na ziemię itd. Powieziono wreszcie chorą do sławnego znachora w Boratynie. Ten zaś z figur woskowych na wodzie wyczytał, że idąc przez sad mieszczanina R. bosą nogą przestąpiła pochowane pod posieczą zwłoki maluśkiego, niechrzczonego dziecka. Niech więc rano pomodliwszy się przejdzie tą samą drogą do kościoła, ale tak wcześnie, by nikt jej nie uprzedził, potem wyspowiada się i zakomunikuje, a w najbliższym czasie odbędzie pielgrzymkę do cudownego miejsca, a wszystko będzie dobrze. I rzeczywiście dziewczyna wypełniła ściśle polecenie znachora, a opętanie znikło, jakby ręką odjął. Podobnie uzdrowił wspomniany znachor i inne chore. Dwom z nich ukazywał się panycz we śnie, inna tańczyła z nim, wreszcie jeszcze inną we śnie darły i drapały koty.

Obłąkanie albo wariację można zadać w potrawie lub napoju. Do takich trucizn przyprawiających o szał należy odwar bielunia dziędzierzawy (Datura Stramonium), pokrzyku leśnego (wilczojagody Atropa belladonna), lub odwar z zabitej, wysuszonej i potłuczonej jaszczurki, podany komuś po upływie przynajmniej doby od chwili spreparowania leku. Obłęd czepia się także tego, kto wykopuje przestęp posp. (Bryonia alba).

Na pomieszanie rozumu jako pierwszy środek leczniczy używany jest miód pszczeli. Leją go choremu na głowę, a gdy wejdzie w głowę, chory wyzdrowieje, jeżeli nie, to na nic leczenie się zdało, bo chory już zawsze wariatem zostanie. Dobrze jest również upuścić krew z żyłki pod językiem, lub podać choremu sproszkowane zioła, a to strachopołoch (ostrożeń łąkowy - Cirsium rivulare), czortopołoch (dziewięćsił przyziemny - Carlina acaulis), perestrach (popłoch pospolity - Onopordon Acanthium L.), a w ich łodygach kąpać. Tymi samymi ziołami również okadzają chorego nakazując przy tym modlitwy i pielgrzymkę na odpust do jakiegoś cudownego miejsca, gdzie chorego należy bezwzględnie zmusić do spowiedzi i komunii św. Głoszą też zaraz szeroko o tym, że dany osobnik jest obłąkany, gdyż zatajona choroba trwałaby bardzo długo; dziadom dają obfitą jałmużnę, by ci swymi modlitwami uprosili Boga o łaskę uzdrowienia dla chorego; księża zaś otrzymują obfite dary, by odprawiali msze św. na intencję uzdrowienia chorego.

Gdy jednak ani jałmużna, ani modły, ani msze św. nie odnoszą skutku, tzn. Pan Bóg nie daje się przebłagać, albo obłęd nie jest z dopustu Bożego, udają się o poradę do znachorów, którzy najlepiej i najpewniej wtedy pomocy udzielić mogą. Bywa, że słyszą wtedy słowa: Pan Bóg was natchnął, żeście go teraz przyprowadzili, bo już jutro nawet do świtu byłoby po wszystkim. Nic już chorego uratować, ani żadna, nawet moja sztuka pomóc mu nie byłaby w stanie. Po takim wstępie znachor dochodzi przyczyny choroby, bądź to czytając z wiadra wody, w które i chory patrzyć musi, bądź z jaja taczanego na stole, lub z topionego wosku przelanego przez miotłę brzozową na wodę. Zależnie od tego, co ukaże się, zastosowuje on odpowiednie środki lecznicze.

Postrzał (lumbago), porażenie nerwu trójdzielnego (neuralgia, neuritis trigemini), porażenie częściowe (paralysis) są - wedle mniemania naszego ludu - skutkiem przeciągu, zawiania, podwiania i wiatru; powoduje je zły wiatr, podwiew, pidwij. Dowodzi tego to, że dany osobnik był zupełnie zdrów, pracował normalnie, może nawet lepiej, niż zwykle, bo zagrzał się przy pracy i naraz zachorował, albo zaczęło mu w głowie szumieć, strzyknęło mu w uchu i upadł zemdlony; albo strzyknęło mu coś w krzyżach i nie mógł się już ani wyprostować, ani zgiąć, ani poruszyć, odjęło mu nogę, rękę, twarz, całą połowę ciała, mowę itd. A najpewniej już wykręci człowiekowi twarz, czy jakiś z członków, gdy stanie on w wir wiatrowy, to którym się diabeł żeni.

Leczenie przy wszystkich niedomaganiach jest prawie identyczne: bańki, pijawki, zimne okłady na głowę, a gorące na twarz, ręce i nogi, nacieranie spirytusem, amoniakiem i octem. Czasami puszczają krew, jak w dobrych dawnych czasach średniowiecza i wołają znachora, by zamówił chorobę. Znachor otacza wtedy jajem bolące miejsce trzykrotnie i trzykrotnie powtarza:

"Tut ja wzywaju dewit monastyriw
i światych błahaju z dewit cerkwiw
i wsich światych wzywaju
i tych szczo ne znaju
i tebe światyj otcze Mykołaju
i światyj Antone
dopomoży tomu czołowikowy
i ja jemu dopomożu.
Pidwiju koluszczyj,
pidwiju boluszczyj,
czy pryjszowiś zi świta,
czy z witru, czy z praci
ja tia wykłyczu z wsich kistoczok
i z wsich żyłoczok.
Tut tobi ne buwaty
biłoho tiła ne wjałyty
żowtoji kosty ne łomaty
czerwonoji krowy ne suszyty.
Czas tobi rozijtysia,
na hory, na skały kamianniji,
na pisky, na czystije wody, mosty,
idy w bezwisty.
Do toho tiła, ne majesz diła.
Wsi świati, dopomożit tomu czołowikowy


Za każdym razem znachor spluwa, a chory tymczasem odmawia trzy Zdrowaś Mario. Przy postrzale stosuje się jeszcze inne zamówienie. Znachor taczając jajkiem pe bolących częściach ciała i skraplając je wodą święconą zamawia pidwij:

"Ty mocnyj, piwnocznyj,
połudnewyj, wostocznyj,
nuszczajuszczyj, serdecznyj.
Ja tebe zamowlaju,
wodoju obmywaju,
jajcem kaczaju,
na suchyj lis tia posyłaju.
Tam tobi hulaty,
suchi drowa wywertaty,
żowti pisky żerty,
syne more pyty.
Tut tobi ne buwaty,
biłoho tiła ne wjałyty,
żowtoji kosty ne łomaty,
czerwonoji krowy ne suszyty.
Czas tobi rozijtysia,
na hory, na skały kamianniji,
na pisky, na czystije wody, mosty,
idy w bezwisty, bez wisty.
Wsi świati dopomożit tomu czołowikowy".


Po czym znachor trzykroć spluwa, a chory w czasie zamawiania odmawia trzy Zdrowaś Mario.

Wszystkie bóle reumatyczne i paraliże przechodzą z człowieka na świnki morskie, które tutaj po chatach wiejskich hodują, prawdopodobnie z uwagi na powyższe wierzenie. O reumatyzmie jednak będę mówił w rozdziale chorób chirurgicznych.





 Od administratorów strony "Olejów na Podolu". Ponieważ ten tekst będzie ogólnodostępny w internecie, oprócz miłośników Kresów i zainteresowanych historią mogą na niego trafić - np. przez wyszukiwarki - także osoby interesujące się medycyną ludową czy szukające pomocy w swoich dolegliwościach. Przestrzegamy przed eksperymentowaniem z opisywanymi w tym artykule ziołami czy rodzajami terapii. Niektóre mogą być bardzo niebezpieczne dla Waszego zdrowia, a nawet życia. Lepiej zawierzyć współczesnemu lekarzowi lub farmaceucie. Albo przynajmniej - jeśli już się uprzecie - szukać takich informacji na portalach medycznych, a nie na stronie kresowej.




poprzednia
część

 

 

Stanisław Spittal:
Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy

 

 

następna
część