Zranienia
Dodane przez henryksliwa dnia Marca 25 2009 22:34:16
Zranienia


Brak ośrodków zdrowia, lekarzy, aptek w pobliskich miejscowościach powodował, że ludzie mieszkający szczególnie na wsiach radzili sobie sami jak potrafili.

Drobne zranienia z braku przestrzegania higieny często się nie goiły. Rany zaczynały ropieć,

W okresie letnim kiedy rosła BABKA LEKARSKA to zrywało się jeden, czasami więcej listków w zależności od wielkości rany i kładło się bezpośrednio na chore miejsce i owijano szmatką. Opatrunek odwijano dopiero w dniu następnym. Liść po brzegach, od podwyższonej temperatury ciała był wysuszony. Skóra wokół rany była pobabczona, nadmiernie rozmoczona i miała kolor niebieskawy. Zaczerwienienie ustępowało. Listek wymieniało się na nowy, świeży i ponownie owijało się szmatką – bandażem. Zabieg powtarzano przez kilka dni. Infekcja ustępowała, a nie zagojoną całkowicie ranę pozostawiano bez dalszego opatrunku w celu zasuszenia jej. Powstały w tym miejscu strup, który chronił zranienie, aż do odpadnięcia i całkowitego zagojenia się rany. Czasami w tym miejscu pozostawała blizna z niebieską otoczką skóry, która po pewnym czasie zanikała.

W okresie kiedy było brak babki (np. zimą) stosowało się inny rodzaj opatrunku.

Sam doświadczyłem takiego leczenia, kiedy to bawiłem się u sąsiada mego dziadka, gospodarza - Wajdy z jego synem Edziem w stodole młynkiem. On z jednej strony wialni kręcił korbą, a ja z drugiej kręciłem za koła zębate. Mieliśmy w ten czas po 8-9 lat. Rezultat - rozkwaszony palec. Rana zabrudzona smarem z kół na pewno i kurzem i piaskiem. Bieg do domu do babci po ratunek. Po reprymendzie nadeszła ulga. Polegało to na tym , że babcia wzięła kubek nalała do niego kwaśnego mleka kazała mi włożyć skaleczony palec w nie i tak trzymałem do wieczora. Nazajutrz znowu trzymałem cały dzień palec w tym kubku. Nie pamiętam jak przebiegało dalsze leczenie (od tego czasu minęło już 70 lat); palec się zgoił, ale bliznę - pamiątkę mam do dzisiaj.

Spisał po latach:
Henryk Śliwa
wnuk Jana Dajczaka Halaburdy z Bzowicy
Stargard Szczeciński, marzec 2009 r.